Telhandir - Zabójca krwawego ostrza.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Free for all Strona Główna -> Opowiadania

Beowulfear
Administrator


Dołączył: 06 Mar 2008
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zgierz

PostWysłany: Wto 14:18, 15 Kwi 2008    Temat postu: Telhandir - Zabójca krwawego ostrza.
 
Telhandir po długiej podróży po górach dotarł do karczmy. Szyld nad dzrwiami był bardzo niewyraźny i ochlapany błotem, a sama karczma wyglądała jakby miała się za moment zawalić. Dach był jedyną dobrze utrzymaną rzeczą. Wszedł do środka i podszedł do karczmarza. W środku czuć było woń kanałów. W rogu siedziała grupa orków, która zamawiała całe masy piwa. Usiadł na krześle, które się chwiało, lecz mu to nie przeszkadzało.Ubrany był w czarny kaptur, zmoczoną od deszczu skórzaną kurtkę, skórzane spodnie i ubłocone buty. Na plecach miał jednoręczny miecz, z wyglądu elficki.
- Daj mi piwa – powiedział zachrypniętym głosem, nie zdejmując kaptura.
- Trzy horty się należą - powiedział karczmarz wystawiając dłoń w kierunku Telhandira.
- Wystawiasz tą dłoń, żebym ci ją uciął? - zapytał i wyjął swój miecz.
Na jego klindze wyryte były znaki japońskie, wokół miecza widniała czerwona aura. Karczmarz szybko wyjął kufel z piwem i poszedł do piwnicy. Telhandir schował miecz i zdjął kaptur. Jego włosy były czarne i rozczochrane, a obok prawego oka miał bliznę. Spróbował piwa, po czym wzdrygnął się z obrzydzeniem.
- Karczmarz! - zawołał zdenerwowany Telhandir. - Z kanału wziąłeś to piwo?
- Człowiek! - odpowiedział karczmarz. - W hotelu jesteś?
- W hotelu nie jestem, ale w karczmie - mruknął - a skoro w karczmie to powinno być dobre piwo!
- Jeżeli to ci nie pasuje - powiedział niezadowolony karczmarz - to dam ci piwo krasnoludzkie. Podobno bardzo dobre.
- Niech ci będzie, - mruknął z zadowoleniem Telhandir - daj to piwo. A tak na marginesie jak na ciebie mówią?
Karczmarz wręczył piwo Telhandirowi, wziął jedno dla siebie i usiadł na stołku.
- Moje imię to Torkim, lecz mówią na mnie Trollkim. Mówia na mnie tak, bo jestem wysoki. - powiedział szeptem karczmarz. - A ty jesteś?
- Telhandir, podróżnik i poszukiwacz przygód. - mruknął Tehandir i spróbował piwa, które o dziwo mu smakowało. - To piwo, to krasnoludzkie?
- Tak. - odpowiedział Trollkim i wziął duży łyk piwa.
- Szej dy, kaszmasz, dżaj jesze pifa. - powiedział niewyraźnie pijany ork.
- Nie ma piwa, skończyło się - powiedział Trollkim - idźcie do innej karczmy.
- Jak nam nie dasz piwa to sami sobie weźmiemy. - powiedział najtrzeźwiejszy z orków. - Wiemy, że masz dużą rezerwę w piwnicy.
- A jak się nie odczepicie to skróce wam głowy. - wtrącił Telhandir, nie spoglądając na orków.
- Zauważ, że nas jest pięciu, a ty jesteś jeden. - odpowiedział rozbawiony ork.
Telhandir szybko dokończył piwo, wytarł ręką twarz i kierował się do wyjścia.
- Gdzie uciekasz?! - krzyknął zdenerwowany ork. - Jeszcze nie zacze...
Ork nie zdążył dokończyć, ponieważ Telhandir odciął mu głowe.
- Ostrzegałem - powiedział z szerokim uśmiechem.
Ork ze stalowym młotem rzucił się na niego i skończył bez ręki. Pijany ork strzelił z kuszy lecz trafił w ściane, Telhandir wykorzystał sytuację i przebił mu brzuch na wylot. Inny ork, również mierzący do Telhandira z kuszy strzelił i trafiłby gdyby nie to, że Tehandir użył Błyskawicznego Kroku i znalazł się w ułamku sekundy tuż za orkiem, którego przeciął na pół. Ostatni z orków z mieczem skorzystał z zamieszania i uciekł. Telhandir usiadł na tym samym krześle co wcześniej i udawał, że nic się nie stało.
- Brawo chłopie - pogratulował mu Trollkim - jak żyje to nie widziałem nikogo kto by w pojedynkę pokonał czwórkę orków.
- Spodziewałem się, że będzie trudniej - powiedział Telhandir czyszcząc miecz. - Byli pijani, do tego jeden uciekł, gdyby tak się nie stało może by mnie nawet drasneli.
- Zrobisz coś z ciałami? - spytał Trollkim. - Nie przysporzą mi one większej ilości klientów.
- Zrobię - mruknął mu w odpowiedzi, schował miecz i ułozył ciała w jedno miejsce po czym machnął ręką nad trupami. Czarna płachta okryła ciała i zaczeła się zmniejszać, aż w końcu wyglądała jak czarna kostka.
- Weź to i włóż gdzieś do piwnicy, a przy najbliższej okazji spal - powiedział rzucając trzy sztuki złota na stół. - To za piwo.
Mówiąc to Telhandir założył kaptur i wyszedł. Na zewnątrz było bezchmurnie. Deszcz przestał padać, lecz noc nie pozwalała dostrzec czy nadal jest morko. Telhandir odszukał Gwiazdę Polarną i pojechał na północ.
Jego koń zwał się Krolon. Jest to czarny koń, nastawiony na długie wędrówki. Kolejnym celem Telhandira było miasto Daffaria, miasto krasnoludów.
***
Gdy Telhandir dotarł do Daffari było już jasno. Zostawił konia przy bramie i skierował się w kierunku bramy. Ledwo przeszedł przez bramę i zaczepiło go czterech krasnoludów rasistów.
- Nie lubimy ludzi - powiedział jeden z nich.
- Szczególnie przyjezdnych - dodał drugi.
- I jeszcze tak tajemniczo ubranych - dorzucił trzeci.
- Jednym słowem, wynocha - zakończył czwarty.
- Zdradzić wam pewien sekret? - spytał Telhandir.
- W sumie to tak, lubie wysłuchiwać sekrety - powiedział krasnolud, który najpewniej nimi dowodził - szczególnie tych, którzy mają zaraz zginąć.
- Jestem zabójcą, a na swoim koncie mam prawie sto ofiar - powiedział Telhandir - Chcecie do nich dołączyć?
- Myślisz, że się przestraszymy? - wyśmiewał się krasnolud - Wiele osób chciało nas przestraszyć.
Telhandir pokazał zakrwawiony miecz krasnoludom.
- Wczoraj czterech orków zostało zabitych tym ostrzem - powiedział. - Oszczędźcie mi kolejnego czyszczenia.
Krasnolud chwilę się zastanawiał po czym ustąpił
- Jeszcze się spotkamy, człowieku z blizną - mruknął.
- Nie mogę się doczekać - powiedział Telhandir.
Skierował się w stronę strażnika, który na jego widok również nie był zadowolony.
- Czego tu? - zapytał strażnik. Jak na krasnoluda był dość wysoki. Miał krótki zarost na twarzy i kasztanowe długie włosy. Jego twarz sugerowała, że w dupie ma przybysza i nie ma zamiaru z nim rozmawiać. W ręku trzymał krasnoludzki młot.
- Szukam Yletha Forohara - powiedział Telhandir, który nie raz musiał się opanować, żeby nie przyłożyć komuś w szczenę.
- Zazwyczaj przesiaduje w swoim domu, w zachodniej części miasta - szepnął strażnik i poszedł do strażnicy.
- Niezbyt towarzyskie to miasto - pomyślał Telhandir i udał się do domu Yletha. Po drodze minął wiele krasnoludów, które odprowadzały go wzrokiem. W dzielnicy w której miszkał Yleth stało dużo opuszczonych domów, a wszędzie roznosiła się woń kanałów. Do domu Yletha wchodziło się po schodach w dół. Cały dom składał się z jednego pomieszczenia, które wygląda jak grota. W środku stało jedno łóżko, osełka, dwie skrzynie, szafka przy łóżku i wielka szafa. Znajdowała się tam również kuźnia, przy której stał Yleth. Był wysokim, brodatym człowiekiem ubranym w fartuch kowala.
- Miło mi widzieć człowieka - przywitał go Telhandir - Jestem Telhandir.
- Skoro tu jesteś to znasz moje imię - powiedział niskim głosem Yleth.
- Podobno masz potrzebne mi informacje - powiedział Telhandir, oglądając ostrza wykute przez Yletha i przy każdym zmieniając wyraz twarzy.
- Mam - mruknął Yleth - ale nic za darmo. W mieście jest jeszcze jeden kowal, który jest finansowany przez miasto, ponieważ jest krasnoludem. Dzięki tym finansom kupuje wszystkie dostawy materiałów do miasta.
- Do czego zmierzasz? - spytał Tehandir.
- Nie przerywaj to się dowiesz - warknął Yleth. - Przez brak materiałów nie mogę kuć. Musisz pozbyć się go pozbyć.
- Wiesz jak się nazywa? - spytał Telhandir, nie patrząc na Yletha.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Free for all Strona Główna -> Opowiadania
Strona 1 z 1

Wyświetl posty z ostatnich:   
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Skin Created by: Sigma12
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin